Etihad rzuca rękawicę Lufthansie w Polsce

We Wrocławiu i w Poznaniu radość. Zarządzający lotniskami w tych dwóch miastach mogli w ostatnich dniach pochwalić się wejściem na ich lotniska znaczącego gracza. I to nie byle jakiego. Oto w tych dwóch portach lotniczych w przyszłym roku pojawi się linia Etihad Airways, oferując połączenia do Berlina.

Tym razem jednak linia z Bliskiego Wschodu, operując pod marką Etihad Regional, postawiła na lotniska regionalne, a nie port lotniczy im. Chopina w Warszawie.

Jak każde nowe wydarzenie na rynku, tak i ta wiadomość u jednych wywołuje na twarzy uśmiech, u innych zaś powoduje niepokój. Cieszą się na pewno prezesi lotnisk w Poznaniu i we Wrocławiu i trudno się temu dziwić. Rozpoczynają współpracę ze znaczącym partnerem, oferującym wysokoprzychodowy dla lotniska ruch w klasie biznes. Co więcej, oferta ta przychodzi w momencie, kiedy LOT ogranicza swoje operacje z lotnisk regionalnych (ale o zmartwionych będzie mowa za chwilę). Cieszyć powinni się również mieszkańcy regionów obsługiwanych przez te lotniska – oferta przewozowa z Wrocławia i Poznania znacznie się powiększa. Połączenia oferowane do Berlina przez Etihad otwierają przed nimi globalną siatkę połączeń tego przewoźnika i linii Air Berlin (choć często będzie to podróż z dwiema przesiadkami – w Berlinie i Abu Dhabi).

Jak wspomniałem , ktoś jednak nie jest zadowolony z tej sytuacji. Tradycyjnie, taki ruch częściowo uderza w biznes LOT-u, który wolałby, aby pasażerowie z Poznania czy Wrocławia korzystali z jego siatki połączeń, przesiadając się w Warszawie. Ale, po pierwsze trudno nawet próbować porównać siatkę oferowaną przez LOT ze wspomnianymi konkurentami. A po drugie, LOT na własne życzenie traci znaczenie na regionalnych lotniskach, ograniczając tam swoją ofertę. Zgadzam się, że często połączenia na trasach z lotnisk regionalnych do hubów są same w sobie nierentowne. I dla Etihad Regional może być podobnie. Ale nie o rentowność tych połączeń jako takich chodzi, a o dowożenie pasażerów do hubu i rentowność całej siatki.

LOT i Etihad grają jednak w zupełnie innych ligach, więc – paradoksalnie – to chyba nie polski przewoźnik powinien obawiać się najbardziej konkurencji z Etihad. Wydaję się, że uderza ona bardziej w Lufthansę i w dużo mniejszym stopniu SAS (z uwagi na mniejszą skalę działalności w Polsce), którzy już od kilku lat konsekwentnie realizuję politykę zasilania swoich hubów pasażerami wywożonymi z polskich lotnisk regionalnych. Teraz do podziału tego tortu zgłasza się kolejny chętny. I myślę, że może zagościć przy stole na dłużej…

bartosz-baca

Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.

Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.

Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

bartosz-baca