Tanie latanie po Polsce – reaktywacja

Dziennikarze „Gazety Wyborczej” urządzili kilka dni temu ciekawy eksperyment. Zorganizowali wyścig pomiędzy Warszawą a Gdańskiem, który miał odpowiedzieć na pytanie, jaki środek transportu jest na tej trasie najszybszy: samolot, pociąg, autokar, czy prywatny samochód? Jak się domyślam, pretekstem do organizacji „zawodów” było uruchomienie połączeń krajowych na trasie Modlin-Gdańsk przez Ryanaira. Ja zacząłem zastanawiać się jak samolot wypadłby na tle innych środków transportu w klasyfikacji generalnej uwzględniającej też inne, niż tylko czas, czynniki.

Jeśli chodzi o długość podróży intuicja podpowiadałaby, że wygra samolot, mimo że to połączenie z punktu widzenia lotniczego wybitnie „shorthaulowe”, a na nich transport lotniczy traci wiele ze swoich przewag. W tej kategorii samolot powinien być jednak niekwestionowanym zwycięzcą.

Czas podróży nie jest jednak jedynym czynnikiem decyzyjnym dla pasażerów. Ilekroć dyskutujemy o konkurencyjności transportu lotniczego na trasach krajowych, jak mantra powtarzamy mądre sformułowania o wysokiej elastyczności cenowej popytu na ten typ transportu. W dużym uproszczeniu oznacza ona, że taki przewóz w Polsce musi być tani, żeby być popularnym (przykład OLT dość dobitnie to pokazał). Ale przecież w przypadku Ryanaira ten warunek powinien być co do zasady spełniony. W efekcie, samolot na trasie do Gdańska, oprócz tego, że powinien być szybki, dodatkowo ma być tani. Jeśli dodamy do tego, powtarzane (zwłaszcza przez ludzi związanych z branża lotniczą) opinie o komforcie podróży lotniczych, samolot ze złotą harfą na ogonie jest już w generalce na absolutnym „pole position”.

Czy to oznacza, że połączenia krajowe z Modlina są skazane na sukces? Obawiam się, że nie. Modlin nie jest optymalnym miejscem na realizację tego typu tras, które w polskich realiach są przede wszystkim adresowane do pasażerów biznesowych. Dużo lepszy byłby Chopin, ale tam, jak rozumiem, Ryanair się nie wybiera. No i godziny lotów, które bardziej wskazują na konieczność przebazowania maszyn przez przewoźnika, niż odpowiedź na potrzeby klientów. Te dwa choćby argumenty podsycają mój sceptycyzm. Choć przyznam – mam nadzieję, że za kilka miesięcy okaże się, że się myliłem.

Aha, zapomniałbym wspomnieć kto wygrał wyścig organizowany przez dziennikarzy. Podróż z wykorzystaniem samolotu (liczona łącznie od Placu Zamkowego w Warszawie do Długiego Targu w Gdańsku) okazała się o ponad 50 minut dłuższa od podróży samochodem, która okazała się najkrótsza. Trochę mnie to zaskoczyło, zwłaszcza, że kierowcy zwycięskiego samochodu podobno nie przekraczali na trasie dozwolonej prędkości. Naprawdę?

 

bartosz-baca

Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.

Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.

Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

bartosz-baca